Józef K Józef K
4632
BLOG

Wycieczka autem po wyspie Fuerteventura

Józef K Józef K Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Rano wynająłem auto (Clio z autoklimą) i po śniadaniu najpierw pojechałem obejrzeć piękną i ogromną plażę Esmeralda  

a potem drogą FV605 na zachodnie wybrzeże. Główne drogi na zachodnim wybrzeżu biegną zboczami przepaścistych gór, niektóre są dość wąskie (autobusy nimi nie jeżdżą) i kręte, ale w świetnym stanie. W miejscach szczególnie eksponowanych są barierki. Warto tam pojechać, są również piękne miejsca widokowe, gdzie można się zatrzymać i zrobić zdjęcia.



Typowy widok z okna auta:  


 

Dojechałem do Ajuy (czyt. ahuj), małej wioski na zachodnim wybrzeżu. Zatoczka w Ajuy    

trochę przypomina większą Matalę na Krecie.  Piasek na plaży jest tu niemal czarny i dość gruby, pochodzenia wulkanicznego. Ponieważ jest to strona nawietrzna wyspy, więc wieje tu jeszcze silniej niż gdzie indziej i Atlantyk na ogół jest dość wzburzony. W opisach czytałem, że prądy morskie na tym wybrzeżu bywają dość  silne i niebezpieczne.

Stamtąd pojechałem do wioseczki Pajara. Dość senna miejscowość. Stary kościółek, stare obrazy i figury.  

Nieopodal kościółka jest "reprezentacyjny" placyk ze starodawną pompą drewnianą w środku, którą napędza drepcący wokół smutny osiołek. Taka droga bez końca. 



Pojechałem dalej górską drogą

do pięknej wioski Betancuria, która była dawniej (od XV do XIX wieku) stolicą wyspy. Przy zadbanym i czyściutkim placu jest stary, XVII-wieczny kościół 'Santa Maria'   

kilka zasobnych sklepów z pamiątkami i kilka restauracji. Pora była obiednia, więc poszedłem do jednej z nich, "Casa Princess Arminda",  o ewidentnie starych tradycjach, na obiad  

Bardzo sympatyczny klimat bardzo starej oberży.

Pomny smakowitych wrażeń związanych z zupą cebulową i mym sukcesem kulinarnym, opisywanym wcześniej (dziękuję kuzynko!), zamówiłem i tutaj ten specjał. Czekałem długo, ale cierpliwość została nagrodzona: po prostu pycha! 



Zjadłem jeszcze coś z kuraka, wypiłem kawę i pojechałem dalej. Przyjemnie się jedzie po tych nagich, brunatno-brązowych górach. Oto widok na Betancurię z górskiej drogi: 

Jadąc dalej spotyka się punkt widokowy, a na nim okazałe posągi dwóch nagich menów:

Na pewno związana jest z nimi jakaś legenda.

Dalej pojechałem na północ do miasta Corralejo i nadmorską drogą FV1 na południe, drugą, wschodnią stroną wyspy . Tam rozciąga się park narodowy Corralejo z ogromnymi wydmami i pięknymi plażami. Panują tam specyficzne warunki wiatrowe, powodujące że po morzu pływają liczni amatorzy kitesurfingu (deska z latawcem). Wygląda to niesłychanie malowniczo, gdy rój tych latawców śmiga nad oceanem. Zaparkowałem auto przy szosie i poszedłem przez wydmę na plażę przy brzegu morza. Coś pięknego.   



Jak się wyjdzie na plażę, to po lewej stronie widać pobliską wyspę Lobos  



a po prawej stronie na morzu szaleją surferzy z latawcami


 



 

Żadnych krzyków, wołań, muzyki. Tylko szum fal i tańce surferów na falach. Radość i spokój. Piękna tych scen nie potrafię opisać. Dość, że siedziałem tam ponad godzinę i syciłem się tymi widokami. Siedziałbym dłużej, ale już wieczór się zbliżał i trzeba było wracać. Syt wrażeń wróciłem do hotelu doskonałą szosą FV2.

To była piękna wycieczka.

A następnego dnia zoczyłem na ulicy takie ptaszysko:

Ciekawy okaz!

Józef K
O mnie Józef K

Józef K.: wszechstronne zainteresowania, zdecydowane poglądy, liberał Kontakt Witryna internetowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości