Józef K Józef K
1069
BLOG

Wycieczka na Ornak. Piękny dzień.

Józef K Józef K Kultura Obserwuj notkę 33
 

W sobotę (11 października 2008) rano w Tatrach niebo było jak kryształ. Tylko mgły otulały niżej położone rejony Kościeliska i Zakopanego. Oto poranne widoki z okna mojego pokoju w pensjonacie wysoko położonym w Kościelisku, poniżej Gubałówki.

Na lewo (Giewont z prawej strony):

 

i zoom (ależ mi się udało artystyczne zdjęcie!):

 

Na prawo (widać Giewont z lewej strony):

i zoom:

 

Szybko śniadanie, herbata do termosa, plecak i do auta. Zatrzymałem się na parkingu w Chochołowskiej i pobiegłem do bacy po zamówione 2 kilo bunca. Potem jakże wygodny plecaczek Mammut na plecy, fińskie kijki Excel do ręki i do pociągu na Huciska. Stamtąd 20 minut do szlaku na Iwaniacką Przełęcz. No i zaczęły się ‘golgotki'.

Chodziłem na Iwaniacką wiele razy. Dawniej szlak turystyczny był świetnie utrzymany, kamienne stopnie, pamiętam nawet drewniany mostek nad potokiem. Teraz szlak jest okropnie zdewastowany, nikt się nim nie zajmuje od lat. Nie ma już PTTK, a TPN traktuje szlaki drugorzędnie. A ten szlak na Iwaniacką należy przecież do najczęściej odwiedzanych w Tatrach Zachodnich! Kiedy TPN osiągnie poziom parków innych krajów UE?

No tak: znałem te ‘golgotki' dobrze, ale czyżby z zaniedbaniem zrobiły się one również dłuższe i stromsze? Hm. No, ale w końcu wydrapałem się na przełęcz. Pogoda jak marzenie.

Kominiarski Wierch:

 

Na Kominiarzu byłem kilka razy, jeszcze gdy prowadził tam oficjalny szlak. Pierwszy raz pamiętam: byłem tam latem na obozie wędrownym, przed południem przeszliśmy z schroniska w Chochołowskiej, przez Iwaniacką, do schroniska w Ornaku. No i po obiedzie polecieliśmy z paroma kolegami jeszcze raz na Iwaniacką, stamtąd na Kominiarza i z powrotem. Innym razem wszedłem na Kominiarza od Doliny Lejowej (trochę trudne podejście), a zszedłem normalnym szlakiem przez Iwaniacką. Jeszcze innym razem wszedłem wprost żlebem od polany Iwanówka, ale było to niezwykle męczące podejście.

Przypomniały mi się 'Cichowiańskie nuty'. Pięknie się odkrywa Ciemniak, po lewej stronie Czerwone Wierchy:

 

Posiedziałem tu trochę i poszedłem na następne ‘golgotki' w kosówce, szlakiem na Ornak. Nudne i trochę kłopotliwe, moje fińskie kijki bardzo się przydały. Wyszedłem w końcu na tę kopę. A na Ornaku mały kopczyk z kamieni i widok na Kominiarski Wierch po drugiej stronie Iwaniackiej Przełęczy. „Od razu lepiej":

 

Któregoś października przyjechałem do schroniska na Chochołowskiej i pomyślałem, aby spróbować pójść na Ornak „Hawiarską drogą", czyli dróżką leśną, odchodzącą od czarnego szlaku. Spadło już trochę śniegu, ale pogoda była ładna, poszedłem. Dróżka jak dróżka, bez problemu. Ale w pewnym miejscu dróżka się skończyła i trzeba było iść bezpośrednio lasem. Niedługo las się też skończył i zaczęła się kosówka posypana śniegiem. Niesympatyczne: stawiasz nogę na śniegu, a ona wjeżdża gdzieś głęboko... a potem skończyła się i kosówka. Byłem na trawersie dużego kotła pod Banistem, zwężającego się niżej w żleb. Psia trawka, posypana śniegiem, mokra. Ależ ja się wtedy namordowałem żeby się dostać na Ornak! Nikomu nie polecam, tym bardziej, że jest to droga niedozwolona przez TPN.

Na prawo od Kominiarza widok na Raptawicką Grań i dalej na Zakopane:

 

a dalej na prawo widok na Czerwone Wierchy (zoom) z widocznym wierzchołkiem Giewontu:

 

Patrząc dalej w prawo widzimy Dolinę Tomanową:

 

Z lewej strony widoczny Czerwony Żleb kończący się na górze Ciemniakiem (nazywanym jako „partyjny wierch" w czasach Gomółki). W głębi po lewej stronie wypiętrza się Świnica. Z prawej strony obrazka Tomanowy Wierch z rozległą Doliną Suchą Tomanową. Za nim daleko Rysy. Zbójników ni ma.

Od zachodu widzimy na dole znajomą Chochołowską Polanę. Z lewa Grześ, z prawa Bobrowiec, między nimi Bobrowiecka Przełęcz. Skałki widoczne po prawej stronie to Mnichy Chochołowskie:

Karimata pod tyłek, lekki posiłek, chwila zadumy. Na prawo widać zachodnie turnie Kominiarza:

 

Pójdę dalej szlakiem grzbietowym na północ, przez Siwe Skały. Na horyzoncie wypiętrza się dumny Błyszcz:

 

A po prawej stronie niemniej dumny ‘Stary Robot':

 

Idę grzbietem. Z lewej strony w dole Dolina Pyszniańska, nad którą z lewej strony widać Smreczyński Wierch, a po prawej szczyt Kamienistej:

 

Słońce już powoli chyli się ku zachodowi. Szlak grzbietowy wychodzi na Siwe Skały. W głębi Błyszcz i Starorobociański, a między nimi Raczkowa Przełęcz. Ostatni oświetlony fragment grzbietu to Siwa Przełęcz, z której będę schodzić do Doliny Starorobociańskiej:

  Dróżka grzbietowa. Dużo powietrza naokoło.

 

Oglądam się w prawo wstecz. Z lewej strony Dolina Starorobociańska, za nią ciemny grzbiet Trzydniowiańskiego Wierchu. W głębi Bobrowiec. Orawa. Daleko na horyzoncie majaczy Babia Góra.

 

Po lewej stronie szlaku rozpościera się w dole Dolina Tomanowa z malutkim (z góry) Smreczyńskim Stawem w środku.  Ciemniak i Czerwone Wierchy po lewej stronie:

 

Kamienisty i trochę kłopotliwy szlak przez Siwe Skały. Czasem trzeba używać dłoni do przejścia przez skałki.

 

Zejście z Siwych Skał na ścieżkę grzbietową, prowadzącą na Siwą Przełęcz:

 

Idę ścieżką. Jeszcze rzut oka wstecz na Siwe Skały. Z tyłu, z lewej strony jeszcze widać Ornak:

 

Zoom:

 

Ciemniak i Czerwony Żleb (zoom):

 

Siwa Przełęcz. Widać ścieżkę odchodzącą w prawo w dół,  Żlebem pod Pyszną, do Doliny Starorobociańskiej:

 

To było proste, ceperskie, ale kłopotliwe zejście. Niewygodnie strome, kamieniste. Godzinę trwało zejście tą ‘golgotką' w dół do bardziej sympatycznego szlaku. I tym (czarnym) szlakiem dalej godzinę do Chochołowskiej. Na drogę wyszedłem ok. 18.30, zapadał wieczór. Rowery turystyczne na polance były już związane linką, niedostępne do zjazdu. Do Hucisk doszedłem ok. 19, była już noc.

Księżyc świecił intensywnie, był tuż przed pełnią. Szedłem przez czarny las asfaltem łagodnie w dół, bez pośpiechu. Z lewej strony drogi urokliwie szumiała Siwa Woda. Gdy z prawej strony pojawiła się przecinka w lesie, wówczas potok rozświetlał się srebrem księżycowym i białe turnie za potokiem również. Nad tymi turniami i lasem widać było wyraźnie na niebie Wielki Wóz. Niezapomniane widoki.

Jeszcze przejście przez rozświetloną księżycem Siwą Polanę. Na parking, do auta i do Kir, do starych znajomych, Marysi i Andrzeja. Marysia mnie nakarmiła, a ja wyciągnąłem z bagażnika laptop i skaner, zeskanowałem ich zdjęcie ślubne sprzed ponad 30 lat. Wstawiłem je tutaj. Do swojego pensjonatu w Kościelisku dojechałem po dziesiątej. Prysznic i gaszenie.

To był piękny, naprawdę bardzo piękny dzień. A w niedzielę powrót do Warszawy. Góralu, czy ci nie żal? Zakopianka w korkach. Tys piknie.

Józef K
O mnie Józef K

Józef K.: wszechstronne zainteresowania, zdecydowane poglądy, liberał Kontakt Witryna internetowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura